Godło Tadżykistanu

Flaga Tadżykistanu

Władze Tadżykistanu ściągają setki studentów do kraju, bo według nich za granicą uczą się terroryzmu. Po powrocie młodzież ląduje w wojsku zamiast na uniwersytetach.

W poniedziałek 136 młodych Tadżyków uczących się w islamskich uczelniach Iranu wróciło do kraju. Już na początku listopada minister spraw zagranicznych Chamrachan Zarifi poprosił szefa irańskiego MSZ o pomoc w ich odnalezieni i ściągnięciu z powrotem. Oficjalny powód - przebywali w Iranie nielegalnie, bez przedłużonych wiz.

To już druga w ciągu ostatniego miesiąc tak duża grupa studentów zmuszonych do przerwania nauki za granicą. 8 listopada wróciło ponad sto osób z egipskiej uczelni teologicznej Al-Azhar. Oficjalnie uczynili to dobrowolnie, ale prawdopodobnie stało się to pod naciskiem władz. Niektórzy zadeklarowali chęć powrotu do Egiptu już chwilę po przylocie do Duszanbe.

 

Ściąganie do kraju studentów zagranicznych islamskich uczelni jest częścią polityki prezydenta Emomali Rachmona. Jego zdaniem owe medresy są bowiem wylęgarnią terroryzmu. Już w sierpniu wezwał rodziców, by sprowadzili dzieci do ojczyzny - powinny się uczyć w islamskim instytucie Tadżykistanu. W listopadzie MSZ poinformował o dobrowolnym powrocie wielu studentów, którzy "usłyszeli wezwanie prezydenta". Jednak według źródeł agencji informacyjnej Azja-Plus przedstawiciele tadżyckich władz spotykają się z nimi za granicą i objaśniają konieczność takiego kroku.

 

W Tadżykistanie prawo pozwala obywatelom studiować na zagranicznych uczelniach teologicznych za zgodą władz państwowych. Jednak większość stypendiów fundują organizacje islamskie, których działalności Tadżykistan nie jest w stanie kontrolować - Duszanbe obawia się, że rekrutują one w ten sposób potencjalnych zamachowców samobójców.

 

We wrześniu i w październiku w Tadżykistanie miały miejsce dwa takie zamachy, więc obawy są uzasadnione. Jednak większe zagrożenie od studiów poza krajem niesie sytuacja w przygranicznych miejscowościach, bo to głównie tam prowadzą werbunek islamiści z Afganistanu czy Pakistanu.

 

Władze obiecują studentom, że będą mogli kontynuować naukę w ojczyźnie. Jednak rok akademicki rozpoczął się tu we wrześniu; islamski instytut nie ma wolnych miejsc, więc prawdopodobnie młodzi ludzie trafią do wojska. Taki los spotkał już kilku studentów deportowanych we wrześniu z Pakistanu. Niebawem mogą do nich dołączyć ich koledzy z Iranu i Egiptu.

 

Według danych tadżyckiego komitetu ds. religii w islamskich uczelniach za granicą studiuje co najmniej 1400 osób. Tadżycy chętnie je wybierają, bo nie stać ich na naukę u siebie. Miejscowy system edukacji jest skorumpowany, by dostać się na państwowe studia, trzeba dać łapówkę sięgającą nawet 15 tys. dol. Przy średnich pensjach wynoszących ok. 60 dol. miesięcznie mało kogo na to stać i zagraniczne stypendia to dla wielu jedyna szansa na zdobycie wykształcenia. Sytuację wykorzystują talibowie, którzy werbują przyszłych terrorystów, oferując im bezpłatną naukę, mieszkanie i jedzenie.

 

Eksperci uważają, że popularność radykalnych ruchów religijnych wśród tadżyckiej młodzieży będzie rosła. Zła sytuacja ekonomiczna państwa i brak możliwości uczestnictwa w życiu politycznym sprawiają, że coraz więcej osób popiera tam fundamentalizm.

 

W ubiegłym roku sąd najwyższy Tadżykistanu zakazał działalności salafizmu, fundamentalistycznego odłamu islamu, wspieranego przez ludzi niezadowolonych z poczynań władz (ok. 12-15 proc. społeczeństwa). Według politologów mogą oni podjąć walkę, by obalić panujący reżim.

 

Źródło: Gazeta Wyborcza